W to mi graj

przez | 4 maja, 2020

Czas izolacji nadal trwa… Ja z całą rodziną siedzę w domu, karnie wychodzimy tylko na spacery w maskach, z daleka od ludzi, zakupy robimy raz w tygodniu. Moja starsza córka dzielnie realizuje nauczanie zdalne w domu, laptopem do pracy dzielimy się zgodnie. Z młodszą córką realizujemy podstawę programową klasy 0. Jednakże codzienność nie wygląda tak sielankowo. Jak wszyscy zaliczamy psychiczne górki i dołki, przeciągająca się izolacja, szczególnie od najbliższych, staje się coraz bardziej dojmująca. Moja córka tęskni za szkołą i wcale nie jest zadowolona z samodzielnej nauki pod wirtualnym okiem nauczycieli, którzy robią wszystko, by była ona jak najbardziej efektywna i skuteczna. I choć w poprzednim wpisie ze złością pisałam, że nic co przymusowe nie jest dobre, nic co siłą narzucone, nie może przynieść niczego dobrego, nic co podszyte lękiem i strachem przed nieznanym nie wzmacnia, to jednak nie jest tak, że darowanego nam czasu w naszej czteroosobowej wspólnocie nie staramy się wykorzystać najlepiej, jak się da.

Poza codziennymi obowiązkami, jak nauka, odrabianie prac domowych, gotowanie obiadów, sprzątanie, prasowanie i pranie, staramy się rozwijać nasze zainteresowania. Ale też nowa rzeczywistość, związane z nią ograniczenia, obostrzenia i reżim sprawiają, że potrzeba jest matką wynalazków i każdy odkrywa w sobie nowe talenty. Mój mąż poza tym, że całe dnie pracuje zdalnie zaczął piec smaczne chleby i przepyszne chrupiące bułki. Moja starsza córka pomiędzy lekcjami, zabawą, spacerami ozdabia nasze mieszkanie własnoręcznie uszytymi ozdobami – w minione święta ozdobiła stół uszytymi przez siebie pluszowymi zającami wielkanocnymi, a obecnie w naszych doniczkach przysiadły uszyte przez nią filcowe, kolorowe, wiosenne motyle. Młodsza córka odkryła w sobie pasję czytania i ta niespełna siedmioletnia dziewczynka zachwyca mnie codziennie swoją cierpliwością, tym jak siedzi na łóżku i czyta ponad dwustustronicowe komiksy i chyba ze zrozumieniem, bo zaśmiewa się we właściwych momentach, wychwytuje trudne i niezrozumiałe dla niej słowa i zawsze się nas pyta o ich znaczenie. Niektóre z tych komiksów przeczytała po kilka razy. A ja co w sobie odkryłam? Chyba gen menadżera tego przedsiębiorstwa, gen logistyka. Codziennie w miarę sprawnie koordynuję wszystkie nasze działania, wspomagam kogo trzeba, zaopatruję w niezbędne artykuły (choćby filc i wypełnienie, kolorową włóczkę, które ostatnio stanowiły u nas pierwszą potrzebę). Odkryłam także magiczną moc globalnego nauczania i rzuciłam się w wir logopedycznych webinariów, na których zdobywam niezbędną zawodową wiedzę bez wychodzenia z domu i to w czasie, kiedy moje dzieci już idą spać.

Poza rozwijaniem naszych pasji, talentów, staramy się w miarę miło spędzać czas. Codziennie wypełniamy je grami planszowymi i karcianymi. Już od dawna zbierałam się do napisania osobnego postu o magicznej mocy gier analogowych a nie internetowych. I właśnie dzisiejsze niedzielne popołudnie natchnęło mnie do tego wpisu.

Mój mąż poza pieczeniem od zawsze ma jeszcze jeden wielki talent – wyszukiwania gier, książek, które mogą zainteresować nasze dzieci. I w większości przypadków zawsze to, co zakupi, poleci nam okazuje się być strzałem w 10. Już jakiś czas temu zakupił on jedną z wielu gier – ,,Wirus”. Długo miałam opór psychiczny przed poznaniem tej gry, nie mówiąc o graniu w nią. Zbyt wiele wirusa ostatnio w naszym życiu. Ale przemogłam się i w końcu pierwszy raz usiedliśmy i zaczęliśmy w nią grać. I jaki był efekt? Nie mogliśmy się od niej oderwać, śmiechom, żartom i zabawnym komentarzom nie było końca. I nie chodzi tu o tą konkretną grę, choć swoją drogą bardzo ją polecam, ale chodzi w ogóle o gry.

Gra karciana Wirus

Ostatnimi czasy planszówki ponownie stały się modne i modne jest spotykanie się w większym gronie i wspólne granie. My sami staramy się co jakiś czas spotykać ze znajomymi i urządzać sobie wieczór, który przechodzi w późną noc planszówek. Ale w ogóle wszelkie gry nie online są mile widziane w spędzaniu czasu z naszymi dziećmi, w rozwijaniu ich intelektualnie, emocjonalnie, społecznie, ale także językowo.

Wielokrotnie podczas moich spotkań w gabinecie logopedycznym słyszałam od rodziców, że oni za bardzo nie mają pomysłu w co się bawić ze swoimi dziećmi, nie za bardzo mają też chęci i czas. Wiadomo każdy z nas jest inny i nie zawsze każdy z nas ma tyle cierpliwości, by robić wielokrotne zakupy w zabawkowym sklepie naszych dzieci czy leżeć na dywanie i milionowy raz zderzać się samochodzikiem w śmieciarkę naszego dziecka czy latać kucykiem do krainy wróżek. A taka gra to jest konkret, posiada instrukcję, której należy się trzymać, ma określone ramy czasowe i przewidziany schemat postępowania.

Komiks Siostry

Zalet planszówek jest wiele. Przede wszystkim pozwalają nam twórczo spędzić czas z dzieckiem. Na rynku gier jest do wyboru, do koloru. I nie tylko musimy grać z dziećmi w oklepane już memo czy domino. Już dla dwulatków pojawiają się gry planszowe z gumowymi pionkami w kształcie wesołych robaczków (motylków, pszczółek, dżdżownic) z kostką, która zamiast liczby oczek ma charakterystyczny znaczek, który łatwo odnaleźć na planszy. Dla starszaków wiele jest gier strategicznych, logicznych. Są gry typu smart games dla jedynaków, samotników, które gimnastykują umysł. I tu przechodzimy do kolejnych zalet gier planszowych – uczą dzieci myślenia logicznego, przyczynowo – skutkowego, obserwowania działań drugiego gracza i przewidywania jego następnego ruchu, uczy opracowywania strategii, planowania z góry kilku posunięć do przodu.

Gry planszowe także wspierają rozwój emocjonalnych dziecka – trenują najważniejszą umiejętność – znoszenie porażek. U nas początkowo z jedną i drugą córką nauka tej umiejętności trwała długo i mozolnie. Rozciągała się w czasie. Ale udało się, oczywiście nadal każdy chce wygrać, ale każdy z nas umie pogodzić się z przegraną. No chyba, że gramy o wysoką stawkę – wygrany zgarnia żelki, to jednak żal po przegranej zostaje dłużej. Poza tym dzieci uczą się cierpliwości – muszą czekać na swoją kolej, wydłuża im się czas skupienia uwagi – przecież bacznie trzeba śledzić zagrania kolejnych uczestników i wyciągać wnioski na swoją korzyść.

Znana wszystkim gra Eurobiznes

Planszówki to świetny trening umiejętności społecznych i komunikacyjnych – i tu już powoli zbaczamy na moją działkę. Należy bacznie obserwować nie tylko działania współgraczy, ale także mowę ich ciała, ich miny, grymasy twarzy, uczyć się, co mogą one oznaczać i umiejętnie to wykorzystywać. Ale także gra pozwala na trenowanie własnych umiejętności kontrolowania emocji – nadmierna ekscytacja zdradza, że mamy dobre karty wiec kolejni gracze będą za wszelką cenę starali się storpedować nasze plany; pogłębiająca się zmarszczka na czole przeciwnika może oznaczać pechowe rozdanie. Ponadto trzeba  umieć ,,grać” uczuciami innych – zrobić słodką minkę, wtedy wiadomo, że matka się ugnie i nie wyeliminuje swojego słodziaczka z gry, choć za chwilę jej słodziak wyeliminuje ją.

Ponadto grając musimy wymieniać między sobą uwagi, komunikaty, informację. A więc rozmawiamy ze sobą, prowadzimy dialog i uczymy się przestrzegać jego podstawowych zasad. Czyli nie mówimy wszyscy na raz, bo wtedy nikt niczego nie rozumie i podnosi się poziom frustracji, słuchamy tego, kto mówi, tłumaczy zasady gry, bo wtedy zrozumiawszy je nam gra się łatwiej i komfortowo. Czekamy na swoją kolej, mówimy krótko i na temat, żeby nie przeciągać swojej kolejki, bo my sami się niecierpliwimy, gdy gracz przed nami przedłuża swoją rundę. Czyli wszystkie te umiejętności, które przydadzą się nam w przyszłości w prowadzeniu rozmów, debat, sporów i dyskursów.

Teraz już widać, jak wiele znanych ludzi z kręgu polityki i wielkiego świata nie grało w dzieciństwie w gry.

Ale gry to także beztroskie spędzanie czasu, dużo śmiechu, rechotu, wesołości. Nie od dziś mówi się, że ,,śmiech to zdrowie”. Sprawia, że rozluźniamy się, łagodniejemy, odprężamy, zapominamy o trudnościach. Warto sobie zafundować nawet taki piętnastominutowy oddech.

W dobie trwającej pandemii wykorzystajmy ten czas na jednoczenie się naszych rodzin, zacieśnianie więzów, rozwijanie mocnych stron w naszych dzieciach. My wirusa zwalczamy ,,Wirsem”.

Jeden komentarz do „W to mi graj

  1. olala

    U nas króluje „Splendor”. Modelina idzie już w kilogramach. Odkurzamy książki kupione już bardzo dawno temu, teraz dostały wreszcie szanse na bycie przeczytanymi. No i tyle różnych mąk (nie męk ;)) zakupionych na allegro zamieszkało w kuchennej szafie i czeka na swoją kolej, żeby trafić do domowo wypiekanego chleba 🙂

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *