Demokracja słowa

przez | 2 listopada, 2020
demokracja słowa

Wszystkim nam na sercu leży prawidłowy rozwój naszych dzieci. Każdy rodzic uważa, że jego dziecko jest wyjątkowe, wspaniałe, najlepsze, najpiękniejsze (akurat ja tak mam). Robimy wszystko, by jak najlepiej je wychować i zapewnić im świetlaną przyszłość. W zdecydowanej większości każdy rodzic chce, by jego dziecko osiągnęło znacznie więcej niż on. I to jest dobra postawa, ponieważ świadczy to o naszym nieustannym rozwoju, postępie cywilizacyjnym.

Nie trzeba być psychologiem czy pedagogiem, by intuicyjnie czuć, że to najbliższe otoczenie ma dla rozwoju dziecka, w tym także rozwoju mowy, największy wpływ. Dziecko nawet z trudnościami, opóźnionym rozwojem mowy, obniżoną sprawnością ruchową, ale także intelektualną, kochane, akceptowane dużo lepiej radzi sobie z przeciwnościami losu, niż dziecko odrzucane, ciągle krytykowane, któremu stawia się wysokie, czasami nierealne oczekiwania. Wielokrotnie na swojej drodze zawodowej spotkałam młodych ludzi, zdolnych, nieprzeciętnych, ale przybitych, z obniżoną samooceną, bo najbliżsi ciągle wymagali więcej i więcej, bo ciągle ktoś przykręcał śrubę jeszcze bardziej, podnosił poprzeczkę jeszcze wyżej.

Oczywiście to nasze intuicyjne przekonanie, że nasza postawa rodzicielska ma największy wpływ na rozwój dziecka, w tym także na rozwój mowy zostało poparte wieloletnimi badaniami naukowymi. Na gruncie polskim naukowcy udowodnili, że wychowanie demokratyczne najbardziej służy wszechstronnemu rozwojowi dziecka. Jest to wychowanie nastawione na dialog, na wymianę argumentów, na mówienie, na opowiadanie, na tłumaczenie dziecku świata, ale jest w nim także przestrzeń na wsłuchiwanie się w odczucia i zdanie odbiorcy, jest czas na pauzę, na chęć usłyszenia zdania rozmówcy, w tym przypadku dziecka. Jest to postawa rodzicielska, która akceptuje odrębność własnego dziecka, przyznanie mu prawa do posiadania własnego zdania, do podważania zdania rodzica. Postawa, która w sytuacji sporu (a w przypadku naszych starszych dzieci, które z wiekiem wybijają się na coraz większą niezależność, które w okresie młodzieżowego buntu, kontestują wszystkie nasze dobre i cenne rady) dopuszcza możliwość dyskusji, wymiany zdań i argumentów, ale także, która nie wykazuje tendencji do ograniczania wolności słowa, możliwości wypowiadania się. Demokratyczna postawa rodzicielka powoduje także, że rodzic nastawiony jest na dbanie o wszechstronny rozwój językowy dziecka, który nie ogranicza się tylko do prezentowania własnego punktu widzenia, ale przejawia się w chęci pokazywania świata dziecku, jego różnorodności, we wspólnym zwiedzaniu, odkrywaniu fascynujących miejsc, nie unikaniu odpowiedzi na trudne pytania, na wspólnym czytaniu książek, opowiadaniu bajek, wspólnym oglądaniu filmów. Wychowanie w duchu demokratycznym polega na wykazywaniu przez rodziców zainteresowania słowami dziecka, podejmowania prób zrozumienia jego wypowiedzi już od najmłodszych lat, bez lekceważącego potakiwania, zbywania milczeniem lub odganiającym machnięciem ręki. Taka postawa sprawia, że dziecko od małego, podskórnie, organicznie nabiera przekonania, że jego zdanie jest ważne, że nie można bać się prezentowania własnego zdania, nawet jeżeli jest ono odmienne od pozostałych uczestników dialogu, że ma prawo do obrony swojego zdania, że każdemu w sytuacji dyskursu, dialogu, należy się szacunek, akceptacja, uważność na jego sądy i racje. W dorosłości dziecko wychowane w nurcie demokratycznym ma szansę stać się wartościowym obywatelem, który wie, że powinien angażować się w życie społeczne, lokalne, państwowe, oddawać swój głos we wszelkich wyborach, referendach, który nie będzie się bał upomnieć o ludzi prześladowanych, wyśmiewanych, poniżanych.

Na drugim biegunie postaw rodzicielskich, które wywierają zdecydowany wpływ na rozwój mowy dziecka, a w przyszłości rozwój jego kompetencji językowych jest styl autorytatywny. To takie wychowanie, gdzie na porządku dziennym są hasła: ,,dzieci i ryby głosu nie mają”, ,,co wolno wojewodzie…”, ,,jak będziesz starszy to zrozumiesz”, ,,za mały jeszcze jesteś”. To model wychowania nastawiony jednostronnie w komunikacji na głoszenie tylko własnych racji, poglądów, systemu wartości. Tutaj nie ma miejsca na naprzemienność interakcji, dopuszczanie do głosu, robieniu pauz i obserwowanie samopoczucia i komfortu rozmówcy. Taka postawa rodzicielska może doprowadzić do rozwoju u dziecka opóźnionego rozwoju mowy, a w przyszłości podtrzymywać bierną postawę dziecka w stosunku do wyzwań dnia codziennego.  Z czasem takie słowne uciemiężenie może pogłębiać w dziecku  postawę całkowitej obojętności, wycofania się, marazmu, apatii, braku zdecydowania, trudności z podejmowaniem decyzji. Ale także surowy dryl może spowodować, że ciemiężone słownie, językowo, mentalnie dziecko, z którego zdaniem nikt się dotąd nie liczył, wybuchnie, skrzętnie chowane do tej pory bunt i agresja osiągną stan krytyczny i młody człowiek zacznie buntować się na całego, będzie szukał form wykrzyczenia swojej złości i bólu choćby na ulicach, w manifestacjach. Bo postawa uległości, uniżania się, nie jest naturalną, fizjologiczną postawą życiową.

Są to dwie skrajne postawy. Ale trzeba także pamiętać, że postawa rodzicielska oparta na całkowitym luzie, relacji kumpelskiej, gdzie nie ma zakazów i nakazów, gdzie dziecko ma samo zdobywać doświadczenia metodą prób i błędów, znajduje niekorzystne odbicie w rozwoju mowy dziecka. Dziecko nie potrafi samo sobie wyznaczyć granic, ocenić zagrożenia. To są najczęściej dzieci, które nadmiernie przekraczają granice w kontaktach z dorosłymi, traktowane jako współpartner przez rodzica zaczynają skracać dystans w stosunku od innych dorosłych, mówić do nich na ,,ty”. Ale to są także dzieci, które czują się niepewnie w kontaktach językowych z innymi. Nie znając granic po omacku nawiązują kontakty, niepewnie, nieśmiało, z obawą i lękiem. Takie niekonsekwentne wychowanie powoduje, że w wypowiedziach dziecka może dominować niepewność, zmienność nastrojów, a nawet zaburzenia tempa i rytmu mowy.

Nawet nadmierna troska, roztaczanie olbrzymiego parasola ochronnego nad dzieckiem, odznacza się w stylu wypowiedzi dziecka. Traktowane ono nieustannie jak maluszek, bobasek, mimo upływających lat, którym trzeba się ciągle opiekować, wyręczać, nie obarczać nowymi obowiązkami i oczekiwaniami, bo to, że ono jest, napawa nas bezkrytycznym zachwytem, sprawia, że mowa tych dzieci rozwija się nadal z opóźnieniem, że jest niedbała, niestaranna, wymowa jest spieszczona i dominuje w niej wiele infantylnych zdrobnień.

Jak zawsze więc zdrowy rozsądek, akceptacja, szacunek, miłość i zrozumienie są najlepszym modelem wychowania i postępowania w stosunku do drugiego człowieka. Myślę, że warto zrewidować nasze nastawienie do drugiego człowieka, by nasze dzieci czerpiąc wzór potrafiły tworzyć, kreować, nazywać inny lepszy świat. Bo wystarczy popatrzeć dookoła, jakie rezultaty przynosi lekceważenie, tłamszenie, narzucanie własnego zdania, zastraszanie, brak dialogu lub jednostronny monolog.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *