Komunikacja w czasach zarazy

przez | 28 maja, 2020

Izolacja, dystans, kwarantanna, praca zdalna zamiast stacjonarnej w biurze z innymi, jazda samochodem zamiast komunikacji masowej. Preferowana jest jednostka nie ogół, pojedynczy człowiek nie tłum. Hasło ,,zostań w domu” nadal obowiązuje. Nadal mamy stronić od innych, unikać przypadkowych kontaktów, spotkania w grupie ludzi dobrze nam znanych. Przyłbice, maseczki, rękawiczki, szyby pleksi mają nas fizycznie ograniczać i namacalnie przypominać o konieczności zachowania odległości. Ludzi ogarnęła psychoza. Każdy patrzy na każdego podejrzliwie, a nuż on właśnie jest roznosicielem wirusa. W takim razie, jak w tym dzisiejszym, zwariowanym i nierzeczywistym świecie podtrzymywać relacje towarzyskie, przyjaźnie, stosunki rodzinne?

Okazuje się, że paradoksalnie wszystko to, co do tej pory trochę piętnowałam, przed czym ostrzegałam, co uważałam za zło konieczne staje się podstawowym narzędziem komunikacji i interakcji. Do tej pory uważałam, że ogólnie rozumiana technologia przyczynia się do rozluźnienia kontaktów rówieśniczych, bo niby spędzają czas razem, a każde wpatrzone w ekran swojego telefonu. Dzieciaki zamiast spędzać czas na podwórku, siedziały godzinami w bezruchu przed komputerem. Rodzice zamiast spędzać czas z dziećmi także szukali wytchnienia i relaksu w wirtualnym świecie.  A obecnie wszystkie dostępne darmowe i płatne komunikatory, platformy edukacyjne, tablety, smartfony, smsy i mmsy służą jednemu – utrzymaniu za wszelką cenę komunikacji, więzi z bliskimi nam ludźmi. I tak dzięki technologicznym narzędziom codziennie odbywają się lekcje, dzieciaki mają kontakt z nauczycielami, z kolegami z klasy. Bo choć kilkoro z nich mieszka na naszym osiedlu widują się tylko przez szklane okno monitora. Bo dzięki nim wielu ludzi pracuje zdalnie, niby osobno, ale razem – bo można zorganizować wspólne spotkanie zespołu na odległość. Bo wielu ludzi uprawia sport ze swoimi trenerami dzięki specjalnym aplikacjom. Bo można skorzystać ze wsparcia psychologicznego nie wychodząc z domu – rozwinęła się sieć terapii on line, telefonicznych. Bo nagle telemedycyna wiedzie prym przed medycyna konwencjonalną. Nawet można uczestniczyć w radiowych, telewizyjnych, internetowych mszach świętych. Rozwój każdej sfery naszego życia – duchowej, zdrowotnej, psychicznej, umysłowej, intelektualnej, naukowej, zawodowej, rodzinnej i towarzyskiej pomagają podtrzymywać właśnie wszelkie komunikatory. Nie tylko podtrzymują, niekiedy reanimują lub przywracają je do życia. Co za ironia losu nowych czasów.

Okazuje się, że mimo narzuconych nam restrykcji, ograniczeń, izolacji szukamy kontaktu z otoczeniem. Potrzebujemy go, bez niego robimy się nerwowi, niepewni, osamotnieni, niekompletni.

W czasie przymusowej kwarantanny moja młodsza córka bawi się z kuzynką przez internet w zabawy tematyczne głownie związane z końmi. Jedna i druga przynoszą przed monitor laptopa swoje ulubione figurki koni, źrebaków i kreują scenerię, przebieg zdarzeń, dialogi. I ta zabawa nie różni się niczym od tej, w którą bawią się ,,na żywo”. Zapał, energia, radość jest ta sama.

Moja starsza córka ze swoją przyjaciółką bawią się w … szkołę. Na swoich ekranach ustawiły sobie tapetę imitującą salę szkolną i udają, że siedzą jedna za drugą, ściągają, pomagają sobie, plotkują, wymieniają się zeszytami, dyskutują o tym, jaka będzie kolejna lekcja. Poza tym godzinami siedzą on – line i gadają, rozmawiają, przekrzykują się, plotkują, śmieją się w głos i … tęsknią za sobą i za normalnością.

Ja też coraz częściej w wirtualnym świecie szukam namiastki normalności, bliskości, swojskości. Od dłuższego czasu szkolę się przez internet, teraz cała sfera naukowa, pedagogiczna przeniosła się na platformy i rozmiłowała w organizowaniu webinariów. Ponadto śledzę zawodowe fora i toczące się na nich dyskusje, częściej wiszę na telefonie, wymieniam uwagi na komunikatorze.

Okazuje się, że komunikacja nie zaginie, póki będą istnieć ludzie. Wiadomo, każdy z nas ma innym temperament, potrzeby, próg wytrzymałości, ale wcześniej czy później dążymy do kontaktu, poszukujemy dróg do spotkania drugiego człowieka. Izolacja nie jest normalnym stanem.

Czas pandemii weryfikuje także różne nasze przekonania, pewniki, kategoryczne stwierdzenia. Okazuje się, że wszystko zawsze szkodzi w nadmiarze, w nieograniczonym dostępnie. Łatwo wpaść w pułapkę i dać się zniewolić różnym udogodnieniom. I oczywiście wiele dzieci wyjdzie po czasie kwarantanny uzależnionych jeszcze bardziej od gier, migających ekranów, alternatywnej rzeczywistości, ale też wielu ludzi doceni moc kontaktów, wsparcia, bliskości ludzi. I to, czego się obawiamy zawsze możemy oswoić dla naszej korzyści, dobra, rozwoju. Bo gdyby nie nowoczesne rozwiązania nastąpiłby całkowity rozpad więzi międzyludzkich, kontaktów słownych, językowych. Mnie jako logopedzie tylko wypada się cieszyć.

A tak przy okazji telelogopedia także ma się świetnie w obecnej sytuacji.

Jeden komentarz do „Komunikacja w czasach zarazy

  1. Pingback: Aplikacja na życie - Impresje logopedyczne

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *