Praskie szaleństwo

przez | 22 października, 2022

Podróżniczych wspomnień ciąg dalszy. Po udanym zwiedzaniu Wilna, po tym, jak całkiem sporo informacji i wspomnień zostało w głowach naszych dzieci, poszliśmy za ciosem i zaplanowaliśmy kolejną wyprawę – podbój Pragi.

Zawitaliśmy do niej pod koniec września. Nauczeni doświadczeniem z Wilna ponownie wybraliśmy wariant swobodnego, niespiesznego zwiedzania. Samochód zostawiliśmy na obrzeżach miasta i poruszaliśmy się metrem. Po tej podróży moje dzieci wychwyciły i zapamiętały kilka czeskich słów regularne powtarzanych w komunikatach wagonowych. Podróże kształcą. I ponownie bez pośpiechu, popijając kawę zamówioną w lokalnej kawiarni przemierzaliśmy uliczkami Pragi podziwiając jej piękno, zabytkową, misterną zabudowę, zegar astronomiczny, kościoły, do których ponownie mogliśmy wejść, z drogi, ot tak po prostu. Nawet do takich, w których były cudowne obrazy, figurki, jak choćby Jezusek Praski. Po prostu wchodziło się do kościoła, stawało przed cudowną figurką i można było się modlić, podziwiać, pogapić się. Dla każdego coś miłego. Ale bez zbędnego przepychu, manii wielkości. Spacer mostem Karola to niezapomniane przeżycie a widok na całą stolicę ze szczytu wieży Prochowej bezcenny. Polecam spektakl, jakim jest zamiana warty przed zamkiem Hradczany. Krótkie, świetne skoordynowane widowisko. Wawel praski – jakim jest zamek na Hradczanach piękny, majestatyczny, wart zachwytu i poświecenia mu czasu na zwiedzanie.

Trochę mój blog zmienia się w portal podróżniczo – rodzinno – logopedyczny. Ale to pokazuje, przynajmniej mi, że najbardziej kreatywna jestem się w momencie, kiedy przełamuję rutynę. Kiedy zmieniam otoczenie albo poświęcam czas sobie samej, najbliższym, bez presji codziennych obowiązków, spraw, problemów. Czasami trudno jest wyjechać, ale warto odciąć się od codzienności, przewietrzyć głowę, zrobić coś innego niż byśmy zwykle zrobili. Widzę sama po sobie, że w czasie takich wyjazdów myśli same mnie zalewają, mam wiele refleksji na własny temat i mojej pracy. Wtedy też wpadam na najlepsze pomysły i zabawy do wykorzystania w terapii.
Ale widzę też po moich pacjentach, że jak co jakiś czas robię zajęcia inne od tych, co zawsze (bo mam też swój schemat, który uwielbiam i kurczowo się go trzymam) są one o wiele bardziej skoncentrowane, zaciekawione i nadzieja, że powtórzymy to za miesiąc pozwala im zmobilizować wszystkie siły, by przetrwać i ciężko pracować na kolejnych kilku zajęciach poprzedzających niespodziankę.

Rutyna jest ważna. Daje spokój, pewność, poczucie bezpieczeństwa. Zapewnia właściwy tor postępowania, wykształca odpowiednie procedury postępowania już sprawdzone i wypraktykowane. Jest niezmiernie ważna w życiu i terapii. Ale doza szaleństwa, odstępstwa, inności, wyzwala kreatywność, pomysłowość, innowacyjność. Warto czasami odstąpić od schematów. Połączenie rutyny i szaleństwa może dać zaskakujące, pozytywne efekty.

Bądźmy więc trochę szaleni i zwariowani w naszej pracy zawodowej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *