Logopeda też człowiek

przez | 30 stycznia, 2022

Ostatnio na FB wysyp różnorodnych szkoleń dla logopedów. I darmowe i płatne. Bardzo to kuszące – szkolić się, doskonalić, rozwijać. Dążyć do zawodowego ideału. Niemalże każdego dnia odbywa się jakieś szkolenie. Czasami przeglądam różne strony logopedów – podziwiam ich przebojowość, pomysłowość, kreatywność. Doceniam, że inni specjaliści chętnie dzielą się swoją wiedzą, pomysłami, pomocami terapeutycznymi. Tym bardziej, że logopedia to jedna z niewielu dziedzin, która się tak dynamicznie rozwija. Powoli mam wrażenie, że życia nie starczy, żeby wszystko dogłębnie poznać, doczytać. Z jednej strony kolejne nowinki zawodowe sprawiają, że nie popadamy w rutynę, stagnację, ale z drugiej strony mogą rodzić frustrację, że ciągle gonimy króliczka i nie dane nam będzie spocząć na laurach. Często słyszę, że logopedia to nie zawód, ale styl życia. Tylko czy naprawdę tak powinno być?

Nie ma dnia, żebym nie myślała o mojej pracy, moich podopiecznych. Zwykła banalna wizyta w sklepie sprawia, że poza produktami codziennego użytku wkładam waciki, puzzelki, karty Piotrusia. Bo grając z moimi dziećmi już rodzi mi się pomysł w głowie, jak mogłabym tą samą grę wykorzystać terapeutycznie. Czasami po kryjomu na jakiś czas wynoszę przedmiotu z domu (ostatnio ozdoby świąteczne; witrażyki świąteczne – bo zima w pełni, a więc rozwijamy zasób słownictwa z kategorii zima i święta),  codziennie starałam się czytać choć rozdział z jakiejś mądrej logopedycznej pozycji żeby nabywać i utrwalać wiedzę. Ale to powoli sprawia, że popadamy w jakieś szaleństwo. Oczywiście nasza praca jest specyficzna, jak każda praca z człowiekiem, z małym dzieckiem, z dzieckiem z niepełnosprawnością lub jakąś dysfunkcją. Świadomość taka sprawia, że czujemy na sobie ciężar i odpowiedzialność za komfort jego życia; za przyszłe osiągnięcia i sukcesy na drodze edukacji. Bo mowa, sprawność językowa i kompetencje komunikacyjne otwierają dziecko na świat – wiedzy, możliwości, bliskości, przyjaźni, miłości. Czasami brzemię tej odpowiedzialności jest przygniatające. Ale uprawianie logopedii to także radość, przyjemność obcowania z małym człowiekiem, jego wrażliwością, emocjonalnością, wyjątkowością.

Może włożę kij w mrowisko, ale bycie logopedą to przede wszystkim praca. Poza pracą logopeda ma rodzinę, dzieci, znajomych, plany i marzenia. Swoje pasje i zainteresowania. Nie można być dobrym specjalistą ograniczając się tylko do jednej dziedziny, rozwijając się tylko zawodowo, pomijając własne indywidualne zainteresowania. Bo oczywiście ważna jest znajomość podręcznika akademickiego, ale nie miej ważna jest także lektura Cobena, Mroza czy Nesbo. Ważne jest zgłębianie anatomii obszaru twarzowego, ale nie mniej ważna jest zgłębianie tematyki królów elekcyjnych. Dzięki temu stajemy się bardziej wszechstronni, otwarci, elastyczni. Wietrzenie głowy zawsze jest wskazane niż nieustanne koncentrowanie się wokół jednego tematu. Dystans służy  lepszemu rozwiązywaniu problemów i znajdywaniu niebanalnych rozwiązań.

Poza tym, z perspektywy wielu już lat pracy wiem, że trening czyni mistrza. Trzeba mieć bazę teoretyczną, ale nie mniej ważne są chęci, zapał i praktyka. Można wiedzieć wszystko o skróconym wędzidełku językowym, ale trzeba ich wiele w życiu obejrzeć, by nabrać wprawy w ich diagnozowaniu. Można drukować wiele pomocy, ale łatwo zagubić się w ich gąszczu. Natomiast wiele zajęć trzeba poprowadzić, by wypracować swój własny warsztat pracy, by zdecydować, z którymi pomocami pracuje nam się najefektywniej. Pracując dzień po dniu, spotykając najróżniejsze dzieci zyskujemy doświadczenie, jak reagować, jak rehabilitować, jak wspierać, jak motywować, jak pomagać.

Dlatego trzeba się szkolić, doskonalić, bo dzięki temu jesteśmy lepsi, wytrwalsi, skuteczniejsi, ale trzeba też afirmować życie, czas wolny, czas dla rodziny, czas dla siebie. Nie możemy zaniedbywać najbliższych, samych siebie. Suma tych wszystkich naszych działań sprawia, że wtedy będziemy najlepsi. Bo logopeda to przede wszystkim człowiek.

Jeden komentarz do „Logopeda też człowiek

  1. Marcin

    Wypalenie zawodowe grozi każdemu. Ratownik przed udzieleniem pomocy sprawdza najpierw swoje bezpieczeństwo. Brak asertywności kończy się frustracją, przemęczeniem i zawsze demotywuje. Trzymam kciuki i pozdrawiam!

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *