Od najmłodszych lat moja młodsza córka przejawiała skłonność do głębokiej refleksji nad naszą codziennością. Czasami zaskakiwały mnie jej pytania z serii tych abstrakcyjnych, na które nie ma właściwej odpowiedzi albo też każda odpowiedź jest dobra.
Nie zapomnę, jak moja wówczas czterolatka zapytała mnie, co bym wolała dostać stojąc na mrozie tylko w bluzce i spodniach: ciepłą czapkę, rękawiczki i szal czy może kurtkę z kapturem? Na moją odpowiedź, że kurtkę z kapturem, pokiwała z aprobatą głową. Wiadomo – w samej czapce i rękawiczkach człowiek nadal marznie, ciepła kurtka tymczasem grzeje całe ciało, kaptur można założyć na głowę, a zmarznięte ręce schować do kieszeni. Pytanie niby bezsensowne, tendencyjne, banalne. Ale czy ktoś z Was się nad tym zastanawiał? Rozmyślał w taki sposób nad prawami świata, a do tego sprawdzał, nie bał się pytać, jak inni ludzie (w jej przypadku to zawsze byłam ja) postrzegają ten problem? Konfrontował swoje przemyślenia, rozwiązania z innymi, być może narażając się na śmieszność?
Niedawno podczas kąpieli moja córka podjęła ze mną rozmowę na temat Boga i religii. U nas kąpiele to nie tylko zwykłe zmywanie z siebie brudu, lecz to także czas mój i mojej córki na zabawę. Mycie odbywa się niejako przy okazji. Mamy do tej zabawy odłożone specjalne lalki–syreny i bawimy się w podwodny, bajkowy świat, a nasze postaci przeżywają magiczne przygody. W czasie jednej z takich kąpieli córka zapytała mnie, czy jest tylko jeden Bóg. Na moją odpowiedź, że jest kilka religii (bez wdawania się w zbędne szczegóły), zapytała mnie, czym różnią się wszyscy inni bogowie. Wyjaśniłam, że różnice tkwią w rytuałach, sposobach oddawania czci, świętych księgach, z których czerpiemy o nich wiedzę, ale generalnie każdy bóg chce dla swoich wyznawców tego samego: by przestrzegali podstawowych praw, by szanowali innych ludzi, byli dobrzy, walczyli ze złem. Wówczas moje dziecko zapytało zdumione: „To po co te podziały, skoro każdy bóg dąży do tego samego? Po co taki podział, skoro każdy jest ważny dla jakiejś grupy? To który bóg jest najważniejszy i prawdziwy?”
No właśnie… Ostatnio w środku nocy córka przyszła do naszej sypialni ze swoimi pluszakami, żeby spać razem z nami. Zdziwiło mnie to, gdyż nasze dzieci w ogóle nie mają tego w zwyczaju. Na jej buzi widać było jednak przejęcie i smutek, choć nie chciała powiedzieć, co ją tak poruszyło. Kiedy po negocjacjach położyłam się z nią w jej łóżku, ona z wielkim smutkiem zapytała, czy po śmierci będzie inaczej, czy tak samo jak teraz, czy nic się nie zmieni. Zapewniłam ją, że nic się nie zmieni i wtedy uspokojona zasnęła.
Myślę, że ten trudny czas, codziennie śledzenie, ilu ludzi zachorowało, ilu zmarło, rozmowy o pandemii, których trudno uniknąć, bardzo wpływają na nasze dzieci. Czasami nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo. Dzieci uważnie obserwują nas, jak i swoje otoczenie, i wyciągają z tych obserwacji wnioski. Czasem są one właściwe, czasem mylące, czasem infantylne, ale to nie zmienia faktu, że dzieci wiele myślą o tym, co duchowe, metafizyczne, nieuchwytne, nienamacalne. Zapewne stopień pogłębienia tych refleksji zależny jest od ich ogólnej wiedzy o otaczającym świecie, rozwoju języka, zasobu słownictwa, poziomu poczucia bezpieczeństwa.
Na pewno my jako rodzice, terapeuci, nauczyciele mamy swój wielki udział w pogłębianiu ich refleksyjności o świecie poprzez codzienne czytanie książek, rozmowy, gry, zabawy, wspólne spędzanie czasu. Im bardziej człowiek jest refleksyjny, tym bardziej staje się uważny, bardziej wrażliwy na potrzeby własne, drugiego człowieka, otoczenia, świata. Tym bardziej potrafi te potrzeby rozpoznać, nazwać, zdefiniować i w sposób właściwy, celowy je zaspokoić. A tym samym sprawić, że świat będzie lepszy, bezpieczniejszy, bardziej ekologiczny i przyjazny. Ale ważne jest także, by każdą uwagę dziecka, jego myśl, refleksję potraktować z należytą uwagą, atencją. Niekiedy wydaje nam się, że dzieci plotą ,,trzy po trzy”, nie przywiązujemy do tego wagi, zbywamy je, machinalnie potakujemy. A najgorsze, co możemy zrobić, to parsknąć śmiechem na stawiane przez dzieci pytania, na ich czasami nieporadne przemyślenia. Ja zawsze traktuję te pytania mojej córki poważnie i pochlebia mi, że zadaje je właśnie mnie, że to ode mnie oczekuje odpowiedzi i porównuje je ze swoimi, że cieszy się, iż mamy podobne zdanie na dany temat, że jestem jej odnośnikiem do tego, co nie zawsze dla niej jest w pełni jasne i zrozumiałe, że pomagam jej okiełznać czasami pokręconą rzeczywistość. Jestem jej wdzięczna za okazane mi zaufanie i wiarę w mój osąd, a także ufność, że jest bezpieczna, że może zadać każde pytanie i nie pozostanie ono bez odpowiedzi. Bądźmy przewodnikami duchowymi naszych dzieci, towarzyszami ich podróży do sedna metafizyki, przyjaciółmi w odnajdywaniu sensu życia, współuczestnikami ich przeżywania rzeczywistości.