Dziwny jest ten świat wokół nas. Coraz mniej zrozumiały, niepewny, zagrażający. Jeszcze nie otrząsnęliśmy się z pandemii, nadal wokół nas chorują bliscy nam ludzie, a już niespodziewanie zaczęło zagrażać nam kolejne niebezpieczeństwo – wojna. I o ile w walce z pandemią mamy jeszcze jakieś szanse, mamy realny wpływ (bo szczepionki, maseczki, płyny dezynfekujące), o tyle w starciu z czołgami, samolotami, pociskami jesteśmy bezradni. Z niedowierzaniem oglądam codziennie wiadomości. Czuję się, jakby to nie działo się w rzeczywistości, a jedynie oglądałabym kolejny wojenny film. Ale niestety, to dzieje się naprawdę, tuż za rogiem. Przygniatający ciężar strachu, lęku, niepewności rozlewa się po mojej klatce piersiowej, powoli paraliżuje moje myślenie, wolną wolę, emocje. Popadam w marazm, bo jak tu coś zaplanować, bo jak tu o czymś pomarzyć, bo jak tu czegoś chcieć?
Niby nadal robimy to co zawsze, niby nadal chodzę do pracy, prowadzę zajęcia, konsultacje, rozmowy, ale robię to jakby we mgle, jakby mój mózg otaczały zwoje waty. Idę do pracy, a prześladuje mnie myśl, że ktoś właśnie do niej nie dotarł. Kładę dzieci spać jednocześnie myśląc, jak wiele dzieci nie zazna kojącego odpoczynku, czytam córkom książkę na dobranoc i mam świadomość, że inne dzieci zamiast słów czytanki słyszą jedynie syreny alarmowe. Myślimy o wakacjach, rezerwujemy noclegi, ale z mieszaniną niepewności i wyrzutów sumienia. Bo nie mamy pewności czy w sierpniu wyjedziemy i mamy świadomość, że inni nigdzie nie pojadą. Teraz do tej pory czynności mające status banalnych, czasami uciążliwych, jak gotowanie zupy, prasowanie urastają do rangi luksusu.
Ale co teraz jest najważniejsze w tych trudnych, dziwnych czasach? Myślę, że robić swoje. Wykonywać codzienne obowiązki, zadania zawodowe i życiowe tak dobrze, jak zawsze. Nadal się doszkalać, by być coraz lepszym specjalistą, nadal przygotowywać się starannie do zajęć, by jak najlepiej wykorzystać czas przeznaczony na terapię, z empatią i zrozumieniem podchodzić do rodziców szukających u nas pomocy, nieoceniania innego specjalisty i drogi terapeutycznej, którą wybierze w odniesieniu do konkretnego dziecka. Nadal wracać do domu, tulić własne dzieci, pomagać im w lekcjach, tłumaczyć skomplikowany świat.
Może nadszedł czas, by w innych ludziach zacząć widzieć więcej dobrego niż złego. Może to czas, by dawać jeszcze więcej od siebie. Może przestać kruszyć kopie o błahostki, dawać posłuch plotkom o innych.
Dziś nie logopedycznie ale z wyrazami solidarności z Ukrainą.
Planować, marzyć, Pomagać , żeby inni mogli również planować i marzyć.
Solidarnie z Ukrainą.